Email Facebook Twitter LinkedIn
×ECR Party
The Conservative
ECR Party
TheConservative.onlineTwitterFacebookInstagramYouTubeEmailECR Party’s multilingual hub for Centre-Right ideas and commentary
PolishPolishEnglishBulgarianCroatianCzechItalianMacedonianRomanianSpanishSwedish
The Conservative
Wiadomości & Publicystyka   |    TV   |    Print   |    Publicyści

Szwedzi w pandemii. Czy szwedzka strategia jest klęską?

Foto: Anders Wiklund/TT

Stefan Löfven, jego rząd i główny epidemiolog Szwecji, Anders Tegnell, zasłynęli na początku pandemii zastosowaniem zupełnie innej strategii przeciw COVID-19, do której z niepewnością podeszło nawet zwykle pełne zaufania do władz szwedzkie społeczeństwo...

Zmiany, zmiany, zmiany

Szwedzka strategia dotycząca koronawirusa polegała na spowolnieniu (głównie za pomocą rządowych rekomendacji) rozprzestrzeniania się infekcji do poziomu, na którym mogłaby sobie z nią poradzić tamtejsza służba zdrowia. Głosy krytyków od początku mówią jednak, że lepszym rozwiązaniem byłoby podjęcie próby utrzymania wirusa na znacznie niższym poziomie z wykorzystaniem zdecydowanie surowszych ograniczeń.

Choć obecnie Szwedzi wprowadzają coraz to nowe restrykcje, nie mają w planach pełnego lockdownu. Rząd od początku mówił o długofalowej strategii, dlatego wprowadza łagodniejsze środki, gdyż będą one dłużej akceptowane przez społeczeństwo, a według rządzących mogą dać te same efekty.

Już w grudniu rząd, wraz ze Szwedzką Agencją Zdrowia Publicznego, ogłosili szereg nowych środków zaradczych do zwalczania pandemii koronawirusa w kraju. Nowe zalecenia były spowodowane nie tylko zbliżającym się okresem świątecznym, lecz przede wszystkim drastycznym wzrostem zakażeń w Kraju Trzech Koron. Premier zarekomendował noszenie masek w godzinach szczytu dla poruszających się transportem publicznym, ograniczył liczbę osób mogących przebywać jednocześnie w restauracjach oraz poinformował o zakazie sprzedaży alkoholu w lokalach po godzinie 20.00.

Co więcej, w tym miesiącu weszło w życie tymczasowe (obowiązujące do końca września tego roku) prawo służące przeciwdziałaniu pandemii. Ustawa ta daje rządowi prawną możliwość ograniczenia liczby osób (którą ponownie zmniejszono) mogących przebywać w lokalach lub transporcie publicznym, ale także pozwala na całkowite zamknięcie m.in. sklepów, siłowni czy centrów handlowych. Ostatecznie wszedł też w życie nakaz (a nie zalecenie) noszenia maseczek. Ponadto każdy, kto naruszy przepisy, od 27 stycznia może zostać ukarany mandatem w wysokości 2000 SEK, czyli około 900 PLN. Dotyczy to również młodzieży od 15 roku życia.

Zarówno w mediach, jak i wypowiedziach polityków dostrzec można coraz większe napięcie związane z niegasnącym tematem koronawirusa. Jeszcze przed świętami wszechobecne były apele rządu o rezygnację z podróży zagranicznych i ograniczenie świątecznych zakupów. Widocznie informacja ta nie dotarła do szefa szwedzkiego Urzędu ds. Porządku Publicznego i Sytuacji Kryzysowych, koordynującego walkę z COVID-19, Dana Eliassona. Po nagłośnieniu przez media jego wycieczki na Wyspy Kanaryjskie zrezygnował ze stanowiska. Mimo to Eliassonowi zostanie przydzielone inne i będzie otrzymywał należne mu wcześniej uposażenie przez kolejne dwa lata.

Mocno oberwał również sam premier, który w przedświątecznej gorączce wybrał się na zakupy do galerii, mimo że niewiele wcześniej wzywał współobywateli do nieodwiedzania sklepów. Na pewno przygotowany na taką krytykę (raczej nie liczył na to, że zostanie niezauważony) tłumaczył się w udzielonym później wywiadzie, że „nigdy nie robił zakupów w internecie”. No cóż, w takim razie nie ma sprawy…

„Racjonalny” lockdown czy spóźnione obostrzenia?

17 stycznia w niedzielny wieczór szwedzka telewizja SVT przeprowadziła studyjną konferencję, w której udział wzięli m.in premier Stefan Löfven, minister ds. socjalnych Lena Hallengren i główny epidemiolog Szwecji Anders Tegnell. Poruszony został szereg kwestii dotyczących szwedzkiej strategii oraz popełnionych błędów.

Na pytanie, dlaczego nie zostały wprowadzone surowsze restrykcje, premier odpowiedział, że „mieliśmy twarde obostrzenia np. wiosną i to dało efekty, możemy zobaczyć, że rozprzestrzenianie się infekcji znacznie spowolniło w pierwszej połowie roku”, a celem strategii było maksymalne ograniczenie zarażeń. Löfven podkreślił też, że to on, jako premier, ponosi pełną odpowiedzialność za sposób radzenia sobie z pandemią.

Premier już we wcześniejszych wywiadach przyznał, że rząd popełnił kilka błędów w radzeniu sobie z pandemią, m.in. nie zapewniono odpowiedniej ochrony najstarszym, a także nie przypuszczano, że druga fala osiągnie tak duże rozmiary – co najbardziej odczuwa służba zdrowia, gdzie już brakuje miejsc na oddziałach intensywnej terapii. Z kolei minister ds. socjalnych Lena Hallengren odpowiedziała bardzo wymijająco. Wyznała, że niemal niemożliwa jest odpowiedź na to pytanie i gdyby wiedziała, że istnieją środki, które przyniosłyby maksymalny efekt, a nie zostałyby wdrożone, wówczas by tego żałowała.

Anders Tegnell bronił przyjętej strategii w kontekście późno wprowadzonej kwarantanny, która w niektórych krajach Europy została zaimplementowana nawet kilka miesięcy wcześniej. Zaznaczył, że tak naprawdę nie wiadomo do końca, jakie efekty dają „duże” lockdowny. Szwedzki epidemiolog podkreślił też, że na początku pandemii mocno ograniczona była liczba możliwych testów do przeprowadzenia, dlatego skupiono się na służbie zdrowia. W odpowiedzi na ostrą krytykę (m.in. ze strony Anniki Linde – byłej państwowej epidemiolog) mówił też o ograniczonych zasobach i nieprzygotowaniu części regionów, które nie były w stanie same poradzić sobie z problemem.

Jakiekolwiek tłumaczenia nie mają większego znaczenia, gdy zderzymy się z faktami. W Szwecji potwierdzono ponad 540 tys. przypadków zakażenia COVID-19, z czego niemal 11 tys. osób zmarło. Pamiętajmy przy tym, że kraj liczy niewiele ponad 10 mln mieszkańców. Dla porównania, w 38‑milionowej Polsce liczba potwierdzonych przypadków wynosi ok. 1,5 mln, natomiast ponad 34,5 tys. osób zmarło.

W sprawie gospodarki należy natomiast odnotować, że szwedzcy ekonomiści (Handelsbank) oszacowali jeszcze w zeszłym roku, że PKB tego kraju spadnie w 2020 r. o 3,2 proc. Z kolei polski resort finansów prognozował spadek PKB na poziomie 4,6 proc. Trzeba jednak pamiętać, że oba te kraje różnią się pod wieloma względami, zwłaszcza gęstością zaludnienia, zaufaniem społeczeństwa do władz czy samym podejściem mas społecznych do pandemii.

Nie ulega wątpliwości, że Szwedzi mocno „modernizują” swoją strategię, by nie powiedzieć, że z niej po prostu rezygnują. Na pewno okazała się ona nie do końca skuteczna, zwłaszcza przy liczbie zachorowań, które obecnie obserwujemy, nie tylko w Szwecji. Czy jest ona klęską w kontekście zakażeń, umieralności i spadku gospodarczego – o tym tak naprawdę powiedzą nam długofalowe skutki, na które musimy jeszcze długo poczekać.