Email Facebook Twitter LinkedIn
×ECR Party
The Conservative
ECR Party
TheConservative.onlineTwitterFacebookInstagramYouTubeEmailECR Party’s multilingual hub for Centre-Right ideas and commentary
PolishPolishEnglishBulgarianCroatianCzechItalianMacedonianRomanianSpanishSwedish
The Conservative
Wiadomości & Publicystyka   |    TV   |    Print   |    Publicyści

W poszukiwaniu straconego porozumienia nuklearnego - cz.2.

PAP/EPA

W dwóch artykułach Zarif jasno przedkłada cel Teheranu: walka o JCPoA i zmuszenie Waszyngtonu do powrotu do porozumienia ma postawić Iran w pozycji jeszcze silniejszej niż przed 2013 r. Argumenty Zarifa nie są jednak silne...

„Etemad” przyciska Zarifa: „Walka jest kosztowniejsza od dyplomacji”

Styl przeprowadzenia wywiadu przez Sarę Masumi z ministrem Zarifem na pierwszy rzut oka pokazuje, że polityk jest wielokrotnie stawiany pod ścianą i przed trudnymi pytaniami. Niejako wywiad ten zdaje się mieć znamiona rozliczenia ministra z czasu piastowania stanowiska. Ze wszystkich postawionych pytań Zarif potrafi jednak zręcznie wybrnąć, bo ze wszystkimi spotkał się już wielokrotnie, o czym wie każdy obserwator Iranu.

Masumi zaczyna rozmowę od kwestii strategicznego osamotnienia Iranu, sposobu przełamania tej sytuacji oraz podkreśla fakt, że władze w Teheranie wiele energii poświęciły w polityce zagranicznej na program jądrowy, a wszystkie szanse na budowę pokoju w regionie zamieniły się tylko w spiralę rywalizacji. W dalszych częściach Zarif zaznacza, że Iran nie opłaca swoich partnerów, którzy walczą jako siły pośrednie („oś oporu”) przeciwko regionalnym rywalom Teheranu. Według ministra część państw uważa, że bezpieczeństwo można kupić albo pozyskać z outsourcingu (tzn. USA, Izraela).

Pani redaktor Masumi wielokrotnie też porusza sprawę transparentności polityki zagranicznej Iranu i kwestię skuteczności Zarifa w nawiązaniu dialogu z Arabią Saudyjską. Dziennikarka zauważa także, że polityka zagraniczna jest przez przeciwników krytykowana za negatywne skutki dyplomacji Zarifa dla obywateli. Jednak minister po przyznaniu, że udało się w tym zakresie osiągnąć mniej, niż by chciał, zręcznie – dzięki odpowiedniemu pytaniu – przechodzi do tezy o zbiorowej odpowiedzialności Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NRBN) za realizację interesów i celów Iranu. Zarif podkreśla, że on personalnie jest tylko wykonawcą konsensualnej woli tego gremium. W dalszych częściach wywiadu wskazuje jednak, że jego zdaniem należałoby próbować dojść do porozumienia z USA odnośnie do bezpieczeństwa w regionie. Minister zaświadcza o swojej świadomości złej sytuacji w kraju, która zmusza wielu ludzi do emigracji. Zaznacza, że można było zapobiec kryzysowi poprzez samowystarczalność i przyjęcie większych inwestycji z zagranicy, aby nie opłacało się nałożyć sankcji. Za przeszkody w zakresie drugiego punktu wskazał nieoptymalne regulacje i ociężałą biurokrację oraz nadmierne skupienie się na wymianie handlowej. Odnośnie do wstrzymania relacji gospodarczych z Europą, Zarif stwierdził, że europejscy partnerzy zawiedli poprzez uznanie o istnieniu możliwości jednoczesnego „bycia i niebycia” w JCPoA.

Zarif będzie najpewniej bardzo silnie krytykowany przez frakcje opozycyjne, które uciekną się do instrumentów polityki populistycznej w tym zakresie. Zważywszy na niezadowolenie społeczne, minister najprawdopodobniej nie zgłosi swojej kandydatury na prezydenta (wybory odbędą się w czerwcu br.). Ostrożne pytania, pozornie krytyczne, ze strony Masumi posłużyły Zarifowi do przedstawienia prywatnej opinii na politykę zagraniczną i podkreślenia, że nie o wszystkim obywatele będą mogli się dowiedzieć, ponieważ dyplomacja wymaga dyskrecji i ciszy. Być może więc dochodzi do tajnych negocjacji, ale równie dobrze Zarif mógł takimi stwierdzeniami osłaniać aktualne działania dyplomatyczne przed atakami opozycji.

Dialog z Arabią Saudyjską był ze zbyt wielu powodów i tak raczej skazany na porażkę. Zasłonięcie się jako wykonawcy woli NRBN rozmyło odpowiedzialność Zarifa w sposób skuteczny, ale nie wpłynie to na głosy elektoratu w czerwcu 2021 r. Za najbardziej kontrowersyjne stwierdzenia Zarifa można uznać komentarz do opłacania sił pośrednich w regionie (proxies) oraz sytuacji gospodarczej w kraju. Ministrowie Rouhaniego zrobili wiele w kierunku poprawienia regulacji prawnych, ale irańską gospodarkę czeka jeszcze wiele niezbędnych operacji. Z kolei przy wzmiankach o proxies można zadać sobie pytanie – jeśli Iran ich nie opłacał, to kto lub w jaki sposób ich wynagradzał?

Wnioski

Z wywiadu dla „Etemad” wynika, że siła sprawcza ministra Zarifa prawdopodobnie już się niemal wyczerpała. Zarif w obu tekstach znów konsekwentnie bronił JCPoA jako zdobycz irańskiej dyplomacji i zwycięstwo multilateralizmu. Celem tego jest wymuszenie powrotu USA do porozumienia, co dałoby Iranowi pozycję mocniejszą niż przed 2013 r. Argumenty Zarifa nie są więc silne, co skłania do konkluzji, że prawdopodobnie dopiero następna irańska władza podejmie się bardziej zdecydowanych działań. Wypowiedzi ministra w „Etemad” ewidentnie służą więc też temu, aby przyszły rząd po wyborach prezydenckich w czerwcu br. obstawał chociażby przy wirtualnym utrzymaniu JCPoA. Przynajmniej na tyle długo, na ile to ma sens.

Z obu tekstów wynika, że irańskie władze są w stanie jeszcze przez bliżej nieokreślony czas zdzierżyć spowolnienie gospodarcze, najpewniej licząc na wyłamywanie się pozostałych sygnatariuszy JCPoA. Jeśli sankcje będą w dalszym ciągu wystarczająco skutecznie obchodzone, to Teheran może wytrzymać tak jeszcze wiele lat, choć kosztem dobrobytu obywateli. Nie wiadomo więc, czy Waszyngton uzna za właściwe w tym lub następnym roku powrócić do JCPoA. Zarif wskazał, że drogą pośrednią do ponownego udziału USA w porozumieniu – co pozwoliłoby publicznie nawiązać dialog – może być mechanizm rozwiązywania sporów JCPoA, ale to uwikłałoby Waszyngton w przepychanki z partnerami z UE oraz Rosją i Chinami. Jest to ścieżka godna rozważenia, choć najpewniej wiązałaby się z ponownym uznaniem USA przez te państwa jako strony JCPoA, co częściowo mogłoby być dla Iranu małym zwycięstwem dyplomatycznym.

Oba artykuły wydają się podkreślać siłę argumentów władz Iranu oraz determinacji w poszukiwaniu utraconego porozumienia. Patrząc jednak na postawę Europy, USA, Rosji, Chin i właśnie Iranu, jako analityk regionu, odnoszę następujące wrażenie: każda ze stron ma już własne dyplomatyczne szalupy i strategiczne cumy tak ułożone i zawiązane, że izolacja Teheranu i zbrojenia w Zatoce mogą trwać w najlepsze, o ile nie pojawi się kryzys wewnętrzny w Iranie lub w ogóle w państwach regionu (choćby z powodu reperkusji po pandemii) albo w innym rejonie świata, co zmusiłoby Waszyngton do rewizji swego stanowiska. Na razie jednak większość stron na tym porozumieniu Schroedingera zyskuje, choć Iran zdecydowanie jest tą, która traci. Jeśli stan ten utrzyma się, to przyszły irański rząd z pewnością skupi się na poprawie sytuacji gospodarczej kraju i realizowaniu idei samowystarczalności.