Email Facebook Twitter LinkedIn
×ECR Party
The Conservative
ECR Party
TheConservative.onlineTwitterFacebookInstagramYouTubeEmailECR Party’s multilingual hub for Centre-Right ideas and commentary
PolishPolishEnglishBulgarianCroatianCzechItalianMacedonianRomanianSpanishSwedish
The Conservative
Wiadomości & Publicystyka   |    TV   |    Print   |    Publicyści

Wschodnia flanka NATO – dlaczego kluczowa?

PAP

Rosja nie ukrywa swojej neoimperialnej polityki. Zaangażowała siły wojskowe w aneksję Krymu oraz wojnę w Donbasie, wcześniej w interwencję zbrojną w Gruzji oraz szereg misji na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji Centralnej. Rozdaje karty na Kaukazie...

Wschodnia rubież Sojuszu Północnoatlantyckiego jest zatem kluczowa, ponieważ to takie państwa jak Polska, Litwa, Łotwa oraz Estonia graniczą z agresywną Federacją Rosyjską. Jej wojska pancerne są w trakcie przezbrajania na nowsze wersje czołgów T-72, T-80 i T-90. Rosyjskie jednostki zmechanizowane przechodzą transformację – transportery opancerzone zamienia się na nowsze BTR-82A/AM i BMP-2M.

Członkostwa w NATO zazdroszczą nam Gruzini i Ukraińcy

Udział Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim to jedna z gwarancji bezpieczeństwa, której zazdroszczą nam Gruzini i Ukraińcy. Młody ukraiński rząd, który ukonstytuował się po walkach na Majdanie Wolności, otrzymał dwa ogłuszające ciosy ze strony Federacji Rosyjskiej – pierwszym była aneksja Krymu, mającego ogromne znaczenie geostrategiczne w basenie Morza Czarnego, drugim rozpalenie wojny w Donbasie, która po dzisiejszy dzień wiąże Kijów w niekończącej się wojnie na wschodzie kraju. Gruzini w 2008 r. i Ukraińcy w 2014 r. przekonali się, jak brutalnie Moskwa traktuje ich ziemie – jako swoją geopolityczną strefę wpływów. Brak udziału w NATO dla narodów, które zgłosiły prozachodnie aspiracje, kończy się taką czy inną wojskową interwencją Rosji.

Moskwa sukcesywnie rozszerza swoje strefy. Jak zażartował kiedyś Władimir Putin: „granica Rosji nie kończy się nigdzie”. Wydarzenia 2014 r. były kubłem zimnej wody na noszące różowe okulary zachodnie elity. Rozprawiano wówczas za Fukuyamą o „końcu historii” i zwycięstwie liberalizmu na świecie, gdy tymczasem w państwie graniczącym z Polską – przylegającej do wschodniej flanki NATO Ukrainie – doszło do regularnej wojny, a na bloki mieszkalne zaczęły spadać rosyjskie rakiety Grad. Na Bliskim Wschodzie z kolei dżihadyści proklamowali własne państwo i w świetle kamer dokonywali masowych zbrodni ludobójstwa. Ludzi, którzy podważali w czasach pokoju sens NATO jako multilateralnego związku obrony bezpieczeństwa państw Zachodu, spotkało srogie rozczarowanie.

Zachód jest dzisiaj bardzo podzielony, skłócony, pełen sprzecznych koncepcji geopolitycznych – to oczywiście na rękę Federacji Rosyjskiej. Na szczęście Sojusz Północnoatlantycki przetrwał kolejne kryzysy. Osłabienie zbiorowości takich jak NATO czy ONZ w rozmowach o bezpieczeństwie ułatwia Moskwie ubijanie targów z silniejszymi państwami na zasadach bilateralnych, ponad głowami mniejszych krajów. Widoczne to było na Zakaukaziu i w sprawie Górskiego Karabachu. W polskim interesie leży utrzymanie statusu, w którym NATO to nadal realny instrument odstraszania, nie jedyne zapewnienie ochrony (byłoby naiwnością polegać tylko na nim), ale jedna z wielu gwarancji bezpieczeństwa. Członkostwo w NATO, połączone z własnymi licznymi, dobrze zaopatrzonymi i nowoczesnymi siłami zbrojnymi, sprawną dyplomacją, gospodarką i relacjami w regionie Międzymorza, jest czynnikiem odpychającym ambicje Rosji, by swoją strefę wpływów dalej rozszerzać.

Wschodnia flanka NATO nie tylko w interesie Polski

Wbrew pozorom, skuteczna obrona wschodniej flanki NATO nie jest tylko w żywotnych interesach Polski czy państw bałtyckich. W kierownictwie takich krajów jak Francja, gdzie słyszymy o „śmierci mózgu NATO”, widać bagatelizowanie tego sojuszu, dlatego wschodnią rubież paktu uznaje się za peryferyjną. To kardynalny błąd. By nie być gołosłownym, wystarczy zapoznać się z sekwencją wydarzeń geopolitycznych ostatnich dekad. Jeżeli cofniemy się do lat 2009–2010, gdy Zachód postawił na tzw. reset stosunków dyplomatycznych z Rosją, zobaczymy, że bilans tego dziesięciolecia był naznaczony nie tylko wojnami, lecz także koniecznym odwrotem od tego geopolitycznego paradygmatu. Rosja na fali „odwilży” w jej relacjach z Zachodem przeprowadziła liczne ofensywy dyplomatyczno-militarne i zdobyła przyczółki geopolityczne na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Kaukazie i wschodniej Europie, także w państwach aspirujących do członkostwa w NATO. To, przed czym ostrzegali polscy politycy, tacy jak śp. prof. Lech Kaczyński, Zachód nie przyjmował do wiadomości, traktował jako irracjonalne lęki. Dopiero klęski humanitarne, wywołane przez kolejne wojny, oraz presja medialna będąca ich wynikiem musiały ostudzić głowy zachodnich polityków. Potępili rosyjskiego agresora, bo w przeciwnym razie straciliby głosy w wyborach.

Co zrobi prezydent Joe Biden?

Wówczas za tzw. reset z Rosją odpowiedzialny był amerykański prezydent Barack Obama, któremu sekundował wiceprezydent Joe Biden. Dzisiaj to on najprawdopodobniej zasiądzie w Białym Domu. Dlaczego polscy konserwatyści kibicowali jego poprzednikowi? Ponieważ tak jak Obama „zabrał” Warszawie projekt tarczy antybalistycznej i postawił na reset z Moskwą, tak Trump zwiększył zaangażowanie militarne w celu wsparcia Polski. Czy prezydent Biden wróci do koncepcji Obamy? Każde jego działanie wzmacniające wschodnią flankę NATO będzie dowodem na to, że nowa amerykańska administracja nie powtarza błędu z 2010 r. Zachód, jeśli chce przetrwać, musi obronić wschodnią rubież organizacji, jedyną więc realistyczną drogą dla Waszyngtonu jest wspierać Polskę i państwa bałtyckie.