Email Facebook Twitter LinkedIn
×ECR Party
The Conservative
ECR Party
TheConservative.onlineTwitterFacebookInstagramYouTubeEmailECR Party’s multilingual hub for Centre-Right ideas and commentary
PolishPolishEnglishBulgarianCroatianCzechItalianMacedonianRomanianSpanishSwedish
The Conservative
Wiadomości & Publicystyka   |    TV   |    Print   |    Publicyści

Zimna wojna w Zatoce Perskiej

PAP/EPA

Konflikty w Zatoce Perskiej najprawdopodobniej wkroczą w nową fazę, którą cechować będzie w przypadku jednych obszarów odwilż, a drugich wzrost napięć. O nowym układzie zadecydują jednak czynniki będące jedynie pod pośrednią kontrolą światowych mocarstw...

Ruchome granice zimnej wojny

Początków współzawodnictwa saudyjsko-irańskiego jedni dopatrują się we wzroście islamizmu wraz z odziedziczonymi podziałami wewnątrzmuzułmańskimi, inni zaś widzą początki zimnej wojny w Zatoce w konkurencji węglowodorowej. Niektórych kusi nawet przyjęcie jako cezury tak dalekiego preludium do zimnej wojny, jaką była „wielka gra” rosyjsko-brytyjska. Niezależnie od przyjętego punktu widzenia, zimna wojna w Zatoce Perskiej była jedynie brutalną pochodną tej toczonej przez mocarstwa nuklearne. Trwała dalej, mimo upadku ZSRR, i trwa nadal.

Dowód na to stanowi wojna iracko-irańska, która wybuchła krótko po rewolucji islamskiej. Siły zbrojne Iranu, wystarczająco zaopatrzone m.in. przez USA, stanowiły odpowiednią wówczas przeciwwagę dla armii Iraku. Pozwoliło to decydentom w Stanach Zjednoczonych skupić swe wysiłki na dalszym wspomaganiu rozwoju Arabii Saudyjskiej, podczas gdy Iran pogrążył się w socjalizmie narodowym w szatach szyickiego komunitaryzmu i wojnie z Irakiem. Jednocześnie toczył w latach 80., a później także 90., wojnę pośrednią z Arabią Saudyjską na terenie Pakistanu i Afganistanu. Sam Irak przestał być zagrożeniem dla Rijadu i Teheranu dopiero wtedy, gdy międzynarodowa koalicja dokonała inwazji w 2003 r.

Niewiele jednak zniszczenie reżimu Saddama zmieniło, bo próżnię wypełniły szyickie bojówki i tzw. Państwo Islamskie, którego niedobitki wciąż się ukrywają, a wielu pojmanych i ich rodziny znajdują się w więzieniach bądź obozach. Porozumienie nuklearne z Iranem (JCPoA) i odblokowanie irańskiej gospodarki pomogło zwiększyć zaangażowanie i kooperatywność Teheranu z pozostałymi graczami w celu pokonania tzw. Państwa Islamskiego. Jednak odejście Donalda Trumpa od niezobowiązującego prawnie JCPoA i wdrożenie polityki „maksymalnego nacisku”, w połączeniu z promowaniem nowych struktur systemu bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej oraz zbrojeń, spowodowało, że w najbliższych latach możemy – acz nie musimy – wkroczyć w nowy etap zimnej wojny w regionie.

Ucieczka do przodu

Wypchnięcie wpływów Iranu z Syrii i Iraku oraz ograniczenie lub powstrzymanie programu pocisków balistycznych ma bardzo nikłe szanse na powodzenie. Syria i Irak stały się państwami dysfunkcyjnymi, częściowo upadłymi. Obecność Amerykanów w obu państwach i pozostawienie nawet niewielkich sił w Afganistanie nie daje Iranowi żadnej gwarancji poczucia bezpieczeństwa. Jednak biorąc pod uwagę redukcję amerykańskiego zaangażowania i obserwując wzrost zbrojeń m.in. w Arabii Saudyjskiej i ZEA, Teheran podjął rękawicę i wdrożył własny program obronny, zanim jeszcze Trump opuścił JCPoA. Decyzja o wznowieniu presji na Iran wydaje się zatem z perspektywy Waszyngtonu racjonalna, skoro priorytetem stało się spowolnienie irańskich zbrojeń.

Czy jednak uda się Bidenowi, który najwyraźniej zostanie zaprzysiężony w styczniu, powrócić do JCPoA? Czasu będzie na to niewiele. Nawet jeśli uda się zatrzymać irański program nuklearny i cofnąć do limitów JCPoA, Iran nie zrezygnuje z rozwoju konstrukcji pocisków balistycznych. Co więcej, gdyby Teheran z powodu nowych zagrożeń zdecydował się jednak na budowę pocisku z głowicą jądrową, to miałby już ułatwione zadanie, ponieważ rozwijanie odpowiednich konstrukcji nośnych trwa i kosztuje więcej, niż pozyskanie samego, odpowiednio wzbogaconego, uranu. Potencjalne korzyści z powrotu do JCPoA nie są więc tak wielkie, jak się je przedstawia.

Mało optymistyczne perspektywy

Nowa zimna wojna w regionie może mieć za główny cel powstrzymanie proliferacji nuklearnej. Rijad od dawna zapowiadał, że jeśli Iran pozyska broń atomową, to również Saudyjczycy  nie pozostaną w tyle. Nie wiadomo jednak, czy Waszyngton zdąży powstrzymać wygaśnięcie w 2023 r. nałożonych na Iran sankcji RB ONZ na transfer towarów i technologii, które mogłyby przyczynić się do rozwoju systemów przenoszenia broni jądrowej.

Kolejnym problemem, który z pewnością nie zaniknie, jest rozwój konstrukcji różnych wariantów irańskich pocisków rakietowych w połączeniu z budową nowej infrastruktury za cieśniną Ormuz. Projekty te są na tyle dynamicznie wdrażane, że amerykańska obecność bez dodatkowych sił w Zatoce Perskiej staje się ryzykowna. Mając to na uwadze, normalizacja relacji niektórych państw arabskich z Izraelem staje się zrozumiała. Dla Iranu wycofanie się Amerykanów z Afganistanu i pozostawienie sił m.in. na terenach kurdyjskich zmienia niewiele: zagrożenie ze strony USA, mimo zaangażowania mniejszych sił, nie zmalało, a ryzyko dalszych wojen pośrednich nie spada. Oznacza to, że wyścig zbrojeń z którym już mamy do czynienia w Zatoce Perskiej, okaże się najprawdopodobniej równie intensywny co rywalizacja iracko-irańska. Ryzyko pośrednich i bezpośrednich konfrontacji będzie rosnąć, a konsekwencje mogą okazać się dramatyczne. Dla niektórych państw może to z czasem oznaczać proliferację atrakcyjnym zabezpieczeniem utrzymującym status quo.