Email Facebook Twitter LinkedIn
×ECR Party
The Conservative
ECR Party
TheConservative.onlineTwitterFacebookInstagramYouTubeEmailECR Party’s multilingual hub for Centre-Right ideas and commentary
PolishPolishEnglishBulgarianCroatianCzechItalianMacedonianRomanianSpanishSwedish
The Conservative
Wiadomości & Publicystyka   |    TV   |    Print   |    Publicyści

Gazprom słono zapłaci za awanturniczą politykę Kremla przy Nord Stream 2

PAP/EPA

Los projektu Nord Stream 2 nadal nie jest przesądzony. Sankcje USA oraz zmiany prawa europejskiego pozwoliły przeciwnikom tego przedsięwzięcia uniemożliwić realizację głównego celu strategicznego Kremla, czyli uderzenia w Ukrainę z pomocą tego spornego gazociągu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Projekt Nord Stream 2 został zamrożony po tym, jak pierwsze sankcje USA z 2019 r. zmusiły partnera europejskiego Allseas do wycofania się z placu budowy w grudniu zeszłego roku. Od tego czasu stała ona w miejscu. Kiedy w obliczu poszerzenia kar w 2020 r. okazało się, że również norweskie DNV GL wycofa się z certyfikacji statków potrzebnych do ukończenia Nord Stream 2, Rosjanie odpowiedzieli akcją propagandową o finalizowaniu prac na odcinku niemieckim, nieobjętym sankcjami. Nie jest jasne, czy faktycznie zdołają ukończyć gazociąg na wodach duńskich, na których projekt będzie podlegał poszerzonym sankcjom amerykańskim.

Spółka Nord Stream 2, należąca w stu procentach do Gazpromu, poinformowała 28 grudnia o ukończeniu niemieckiego odcinka gazociągu o tej samej nazwie. Tymczasem weto prezydenta USA zostało przełamane i Amerykanie są krok bliżej przyjęcia budżetu obronnego na 2021 r., zawierającego poszerzone sankcje wobec spółki. Nord Stream 2 AG poinformowało 28 grudnia, że zakończyło układanie rur gazociągu na wodach niemieckich na odcinku 2,6 km. Wcześniej BiznesAlert.pl powiadomił, że barka Fortuna, odpowiedzialna za budowę tej części, opuściła miejsce prac i skierowała się do portu w Wismarze.

Budowa Nord Stream 2 wymaga jeszcze dokończenia odcinka duńskiego. Prace mają ruszyć 15 stycznia 2021 r. Nie wiadomo jednak, czy nie zaszkodzą im istniejące oraz poszerzone sankcje USA zawarte w budżecie obronnym NDAA 2021, zawetowanym przez Donalda Trumpa. Jego weto, jak wspomniano, przełamano jednak 322 głosami Izby Reprezentantów (przy 87 głosach popierających decyzję prezydenta). Projekt poszerzenia sankcji zakłada objęcie nimi firm ubezpieczających i certyfikujących Nord Stream 2 oraz tych planujących wesprzeć jego dokończenie.

Wicepremier Rosji Aleksander Nowak przyznał, że sankcje mogą utrudnić budowę spornego gazociągu. Jeśli Rosjanie zdołają ją ukończyć, nie jest jasne, czy uzyskają wszelkie dokumenty pozwalające rozpocząć dostawy gazu. Wycofanie DNV GL z certyfikacji statków może przeszkodzić w robotach np. poprzez pracę barki Fortuna bez pomocy statku Akademik Czerski. Wydłuży to działania na tyle, że Amerykanie zdążą poszerzyć sankcje i uniemożliwić, jeśli nie ukończenie budowy, to rozpoczęcie dostaw. Wówczas Kreml zostanie z „pustą rurą”, niepozwalającą na realizację celów polityki zagranicznej Kremla i obciążającą ekonomicznie Gazprom, po raz kolejny – po utracie rynku ukraińskiego po nielegalnej aneksji Krymu – płacący wysoką cenę za kosztowne ambicje polityków rosyjskich.

Nawet po ukończeniu Nord Stream 2 będzie napotykał kolejne przeszkody. Nie zrealizuje celu strategicznego w postaci uderzenia w Ukrainę, bo zamrożenie projektu w 2019 r. umożliwiło podpisanie umowy tymczasowej o warunkach dostaw gazu rosyjskiego przez terytorium ukraińskie do 2024 r. Daje to czas Kijowowi na uniezależnienie się od przychodów z tego tytułu. Tym samym nie będzie możliwa destabilizacja – z wykorzystaniem Nord Stream 2 – zarówno sytuacji ekonomicznej, jak i politycznej na Ukrainie. Był to podstawowy cel projektu, wbrew fałszywej tezie o dostarczeniu nowego gazu do Europy. Gdyby chodziło tylko o zwiększenie dostaw, Kreml miał od ręki do dyspozycji wolne moce gazociągów ukraińskich.

Do tego należy dodać inne utrudnienia. Kompromis europejski w sprawie rewizji dyrektywy gazowej, opisującej warunki wykorzystania infrastruktury służącej do importu gazu do Europy – możliwy m.in. dzięki walnemu udziałowi Polski – zakłada, że wszelkie gazociągi jak Nord Stream 2 muszą podlegać regulacjom antymonopolowym trzeciego pakietu energetycznego. Aby rzeczony gazociąg mógł rozpocząć prace, musi dopuścić do przepustowości strony trzecie, wyznaczyć niezależnego operatora, który będzie w sposób niepozostawiający wątpliwości wyznaczał taryfy przesyłowe. Obecnie wszystko to robi Gazprom, mający w prawie rosyjskim wyłączność na eksport gazociągowy z Rosji. Dostosowanie Nord Stream 2 do prawa europejskiego może zatem oznaczać konieczność liberalizacji przepisów na Kremlu, co zaburzy równowagę między grupami interesów reprezentowanymi przez Gazprom oraz jego konkurencję: Novatek i Rosnieft. Rozmowy na ten temat z udziałem Komisji Europejskiej, proces stwierdzania zgodności przez regulatora niemieckiego Bundesnetzagentur oraz zatwierdzanie jej przez Komisję zajmie czas, co będzie drogo kosztowało Gazprom. To ten rosyjski koncern zapłaci za niespełnione ambicje polityczne Kremla, które miał realizować Nord Stream 2.

Być może ukończenie budowy Nord Stream 2 po raz kolejny nie nastąpi w terminie, tym razem zakładanym na pierwszy kwartał 2021 r. Możliwe, że na uruchomienie dostaw trzeba będzie czekać nawet do końca 2021 r. albo dłużej. Sygnał o tym świadczący to opóźnienie oddania do użytku odnogi Nord Stream 2 o nazwie EUGAL w Niemczech. Niemiecko-rosyjski Gascade wydaje się szykować na najgorsze i planuje uruchomić ją do połowy 2021 r. Jeżeli Nord Stream 2 będzie stał pusty do tego czasu, możliwe jest dalsze opóźnienie. Oznacza to, że niezależnie od ostatecznej skuteczności sankcji USA i dyrektywy gazowej Unii Europejskiej, Rosjanie zapłacą za awanturniczą politykę z wykorzystaniem gazu wymierzoną w kraje zachodnie, z Ukrainą na czele.