Wybory prezydenckie w 2016 r. Donald Trump wygrał pod hasłami „America first” i „Make America great again”, obiecał koniec naiwnej polityki ustępstw wobec Chin, powrót miejsc pracy i przywrócenie dawnego splendoru Stanów Zjednoczonych...
Cele te miały zostać osiągnięte poprzez redefinicję zasad współpracy z Chinami, wymuszoną presją handlową, polityczną i militarną. W jakim stopniu można mówić o sukcesie, a w jakim o porażce Donalda Trumpa?
Symbolem polityki Donalda Trumpa stała się wojna handlowa, która według jego zapowiedzi miała być „dobra i łatwa do wygrania”. Prezydent i przedstawiciele administracji zapewniali, że wprowadzenie ceł na import z Chin i innych państw doprowadzi do zmniejszenia deficytu po stronie amerykańskiej oraz do wyeliminowania nieuczciwych praktyk strony chińskiej. W okresie 18 miesięcy – od lipca 2018 do maja 2019 r. – administracja Donalda Trumpa nałożyła cła w wysokości 10–25 proc. na towary z Chin o wartości 360 mld dolarów. Umowa Phase One Deal podpisana 15 stycznia 2020 r. nie przyniosła jednak zmian o charakterze strukturalnym. Pekin zobowiązał się w niej do importu dodatkowych towarów i usług o wartości 200 mld dolarów w latach 2020–2021, biorąc za punkt wyjścia 2017 r. Jednakże, według wyliczeń Peterson Institute for International Economics (PIIE), udało się do tej pory uzyskać niewiele ponad 50 proc. z kwoty uzgodnionej na ten rok. Zgodnie z zapowiedziami zmniejszył się ujemny bilans w handlu z Chinami – z 419,52 mld w 2018 r. do 345,61 mld w 2019 r. oraz prawdopodobnie do ok. 310–320 mld w 2020 r. Jednocześnie jednak doszło do zwiększenia deficytu w wymianie handlowej z innymi państwami, głównie z Kanadą, Meksykiem, Tajwanem oraz Wietnamem. Obietnicami bez pokrycia okazały się również zapewnienia o powrocie przemysłu do USA i przywróceniu wielu miejsc pracy w tym sektorze gospodarki.
Administracja Trumpa wprowadziła także sankcje wymierzone w koncern Huawei oraz zainicjowała szeroką akcję dyplomatyczną w Europie i na świecie na rzecz jego wykluczenia z powstającej sieci 5G – firmie zarzuca się współpracę z chińskimi służbami. Od 2019 r. doszło do podpisania szeregu deklaracji ws. nowej technologii, głównie z państwami Europy Środkowo-Wschodniej, oraz do przyjęcia wspólnych deklaracji w odniesieniu do inicjatywy Clean Network.
15 maja 2019 r. Departament Handlu USA, na mocy wniosku egzekucyjnego prezydenta (executive order), wydał amerykańskim firmom zakaz sprzedaży towarów i usług koncernowi Huawei. Sankcje te zaostrzono w maju i sierpniu 2020 r. Celem było już nie tylko utrudnienie sprzedaży towarów Huawei bezpośrednio przez firmy ze Stanów Zjednoczonych, lecz także przez zagranicznych producentów mikroprocesorów, wykorzystujących oprogramowanie i technologie firm amerykańskich. Decyzja administracji Trumpa okazała się niezwykle poważna dla chińskiego giganta telekomunikacyjnego i w perspektywie długoterminowej ma szansę skutecznie ograniczyć jego ekspansję zagraniczną.
„Zwrot ku Azji” stanowił wprawdzie inicjatywę Baracka Obamy, jednak to Donald Trump przyczynił się do popularyzacji koncepcji Indo-Pacyfiku, która obecnie odgrywa rolę „mentalnej mapy” dla regionalnych partnerów i sojuszników USA. Na plus polityki administracji Trumpa należy wskazać kontynuację działań Obamy ukierunkowanych na wzmocnienie współpracy z Indiami, w coraz większym stopniu postrzeganymi przez władze w Waszyngtonie jako kluczowy partner w równoważeniu potęgi ChRL. W okresie prezydentury Donalda Trumpa doszło do podpisania dwóch istotnych porozumień: Communications, Compatibility and Security Agreement (COMCASA) oraz Basic Exchange and Cooperation Agreement (BECA), stanowiących fundament dla pogłębionej współpracy militarnej i kontraktów zbrojeniowych.
W pozytywnym świetle należy także przedstawić zwiększone wysiłki na rzecz przywrócenia Czterostronnego Forum Bezpieczeństwa (Quad/QSD) skupiającego – oprócz USA – Japonię, Indie i Australię. Od 2017 r. zauważalna stała się rewitalizacja formatu, za czym z jednej strony stała inicjatywa Waszyngtonu, z drugiej coraz bardziej asertywna polityka Pekinu w regionie.
Porzucenie porozumienia transpacyficznego (TPP) przez Stany Zjednoczone otworzyło jednak drogę do większej integracji gospodarczej regionu w ramach podpisanego już Regionalnego Wszechstronnego Partnerstwa Gospodarczego (RCEP), którego stroną są Chiny. Władze w Pekinie, ustami sekretarza Xi Jinpinga i premiera Li Keqianga, mówią również coraz śmielej o dołączeniu do następcy TPP – CPTPP. Jeżeli do tego dojdzie, skala gospodarczego oddziaływania USA w regionie ulegnie dalszemu osłabieniu.
Jednym z pozytywnie ocenianych aspektów chińskiej polityki Donalda Trumpa są jego działania względem Tajwanu. 2 grudnia 2016 r., gdy było już potwierdzone, że obejmie on urząd prezydenta, doszło do kontaktu telefonicznego z tajwańską prezydent Tsai Ing-wen. Rozmowa doprowadziła do kryzysu dyplomatycznego w relacjach z ChRL, które uznały ją za naruszenie zasady „jednych Chin”.
Co jednak istotne, Donald Trump zwiększył militarne wsparcie Tajwanu w formie transferów uzbrojenia. Od 2017 r. władze USA i Tajwanu podpisały kontrakty o łącznej wartości ok. 17 mld dolarów, obejmujące m.in. zakup: 66 F-16 (6 mld dolarów), 108 czołgów M1 Abrams (2 mld dolarów), 100 systemów HCDS (2,37 mld dolarów) oraz 135 pocisków AGM-84H (1 mld dolarów). W 2019 r. doszło do przyjęcia przez Kongres (TAIPEI) Act of 2019, który w wymiarze symbolicznym potwierdził zobowiązania przyjęte przez USA w H.R. 2479 – Taiwan Relations Act z 1979 r. Za jego zgodą wizytę na Tajwanie odbył amerykański sekretarz ds. zdrowia i opieki społecznej Alex Azar. Był to najwyższy rangą pobyt przedstawiciela amerykańskiej administracji na Tajwanie od czasu oficjalnego zerwania stosunków z Republiką Chińską w 1979 r. W dniach 17–19 września w Tajpej gościł podsekretarz stanu USA Keith Krach, co stało się powodem wyraźnego wzrostu napięć w Cieśninie Tajwańskiej. Wszystkie te działania sprawiły, że przez samych Tajwańczyków Trump odbierany był jako jeden z najbardziej protajwańskich polityków w historii.
Głównym zarzutem wysuwanym przeciwko prezydentowi Trumpowi jest pogorszenie relacji z kluczowymi sojusznikami w Europie i na świecie oraz osłabienie globalnego wizerunku USA. Część osób może zadać pytanie: co ma społeczny odbiór Trumpa wśród liberalnych elit Zachodu do rywalizacji z Chinami? Zagadnienia nie wiążą się bezpośrednio, nie zmienia to jednak faktu, że jest to związek istotny. Wzrost potęgi gospodarczej ChRL sprawił, że globalna równowaga sił zmieniła się zdecydowanie na niekorzyść Stanów Zjednoczonych. Choć wciąż zachowują one relatywną przewagę, jest ona wyraźnie mniejsza niż w pierwszych dwóch dekadach od zakończenia zimnej wojny. Stopniowe przesuwanie gospodarczego i militarnego punktu ciężkości w kierunku Chin powoduje, że Waszyngton nie jest w stanie zwyciężyć w tej rywalizacji bez wsparcia dotychczasowych partnerów i sojuszników.
Opowiedzenie się po stronie USA może się okazać bardzo kosztowne, co pokazują chińskie działania wobec Australii, które doprowadziły do ograniczenia eksportu jęczmienia, wołowiny, win i częściowo również węgla. Jeżeli demokratyczni partnerzy i sojusznicy mają przyjąć na siebie potencjalne straty, konieczne jest poparcie społeczne, a trudno je uzyskać przy negatywnym postrzeganiu roli USA. Argumenty odnoszące się do wspólnych wartości straciły na wiarygodności w sytuacji, gdy prezydenta Trumpa uznano za zagrożenie dla wielu z nich.
W okresie rządów Donalda Trumpa międzynarodowy wizerunek Stanów Zjednoczonych wyraźnie się pogorszył, co obrazują wyniki wielu niezależnie od siebie przeprowadzonych badań. Próby wymuszenia na sojusznikach ponoszenia znacznie wyższych kosztów obecności amerykańskiej, w szczególności w przypadku Korei, spotkały się z negatywną reakcją lokalnych władz. Według sondażu PEW Research z września 2020 r., przeprowadzonego wśród respondentów z 13 państw rozwiniętych, mediana pozytywnej oceny reakcji władz amerykańskich na pandemię COVID-19 wyniosła zaledwie 15 proc. Dla Unii Europejskiej wskaźnik ten wyniósł 57 proc., a dla Chin 37 proc., mimo że ich generalny wizerunek mocno ucierpiał w konsekwencji prowadzenia agresywnej polityki. W przypadku Korei Południowej, odgrywającej kluczową rolę w amerykańskiej strategii w regionie Indo‑Pacyfiku, jedynie 6 proc. respondentów pozytywnie oceniło działania administracji Donalda Trumpa.
Jego wycofanie się z porozumienia klimatycznego zostało przyjęte z niezadowoleniem w Europie i innych państwach rozwiniętych, które podchodzą na poważnie do walki z globalnym ociepleniem. Działania administracji otworzyły szansę przed administracją Xi Jinpinga na budowę wizerunku Chin zaangażowanych w mechanizmy multilateralne i działające na rzecz budowy „ekologicznej cywilizacji” i zabezpieczenia „wspólnych losów ludzkości”.
Donald Trump przejdzie do historii jako polityk, za którego sprawą doszło do ogromnej polaryzacji w społeczeństwie amerykańskim – przyjmowany z obrzydzeniem przez jednych, jako aberracja polityczna i tragedia dla demokracji, wielbiony przez innych za zwierzęcy magnetyzm, konfrontacyjny styl i odwagę rzucenia wyzwania waszyngtońskiemu establishmentowi. W polityce zagranicznej Trump doprowadził do przełomów percepcyjnego i dyskursywnego, które poskutkowały przyjęciem bardziej konfrontacyjnego stanowiska wobec Pekinu.
Wojna handlowa nie osiągnęła zakładanych celów, jednak sankcje nałożone na sprzedaż mikroprocesorów i oprogramowania Huawei okazały się poważnym ciosem dla chińskiej firmy. Presja wywierana na partnerów i sojuszników w odniesieniu do technologii 5G zdecydowanie utrudniła chińskiemu gigantowi telekomunikacyjnemu dalszą ekspansję w Europie oraz produkcję najbardziej zaawansowanych urządzeń mobilnych. Jednocześnie niepotrzebne napięcia w relacjach z sojusznikami, wycofanie się z porozumienia paryskiego i ograniczenia aktywności w organizacjach międzynarodowych doprowadziły do pogorszenia odbioru USA w państwach rozwiniętych, będących naturalnymi partnerami i sojusznikami Waszyngtonu.
4 lata rządów Donalda Trumpa pozwalają jednak wyciągnąć pewne wnioski dotyczące efektywnej rywalizacji z Chinami w przyszłości. Będzie wymagała ona połączenia twardego podejścia w sektorach o kluczowym znaczeniu (wysokie technologie, inwestycje, standaryzacja) z odbudowaniem nadszarpniętego wizerunku USA za granicą. Wojny handlowe nie są żadnym rozwiązaniem, prowadzą do trwonienia czasu i energii, które mogłyby zostać wykorzystane przez władze amerykańskie na mniej efektowne, ale bardziej efektywne polityki sektorowe. Stany Zjednoczone nie mogą otwierać nowych frontów z własnymi sojusznikami, starając się maksymalnie harmonizować wysiłki państw Zachodu w naprawdę liczących się obszarach.
Powiązane
Ulderico de Laurentiis • 03.11.2021.
Ulderico de Laurentiis • 03.11.2021.