Email Facebook Twitter LinkedIn
×ECR Party
The Conservative
ECR Party
TheConservative.onlineTwitterFacebookInstagramYouTubeEmailECR Party’s multilingual hub for Centre-Right ideas and commentary
PolishPolishEnglishBulgarianCroatianCzechItalianMacedonianRomanianSpanishSwedish
The Conservative
Wiadomości & Publicystyka   |    TV   |    Print   |    Publicyści

Morskie farmy wiatrowe podbijają świat. Polska chce dołączyć do wyścigu

Doherty/CC

Elektrownie wiatrowe na morzach i oceanach nie tylko świetnie wyglądają. Są również wielką nadzieją na czystą energię. Taki potencjał reprezentuje Morze Bałtyckie, na którego dnie mają stanąć wiatraki Polskiej Grupy Energetycznej oraz Orlenu...

Rok 1991. Dania stawia pierwszą na świecie farmę Vindebym i zostaje tym samym pionierem morskiej energetyki wiatrowej. W jej ślady szybko idą inne kraje Europy, po dwóch dekadach na liderów światowych wyrastają Wielka Brytania (9,7 GW) i Niemcy (7,5 GW).

Do wyścigu aktywnie włączają się Chiny, które w 2020 r. wskoczyły na podium z 6,8 GW potencjału. Całkowity światowy potencjał na koniec 2019 r. wynosił 29,1 GW, z rekordową dodaną mocą 6,1 GW w tymże roku. Dla porównania – całkowity potencjał energetyczny Polski to 46,8 GW, czyli teoretycznie wszystkie farmy wiatrowe na świecie mogłyby zapewnić ok. 2/3 energii dużemu europejskiemu państwu. Jak na niecałe 30 lat istnienia branży to imponujący wynik.

Jednak to Europa wciąż ma największe możliwości ze wszystkich kontynentów ze względu na długą linię brzegową oraz kilka bardzo wietrznych wewnętrznych basenów wodnych. International Renewable Energy Agency (IRENA) prognozuje, że w 2030 r. potencjał morskich farm wiatrowych sięgnie 100 GW (obecnie, jak wcześniej wspomniano, to 29,1 GW). Ta sama agencja przekonuje, że w 2050 r. energia farmy offshore może dostarczać światu nawet 35 proc. energii elektrycznej. Teraz jest to zaledwie ok. 6 proc.

Skąd tak optymistyczne prognozy? I jakie zalety ma offshore z porównaniu z wiatrakami na lądzie czy innymi odnawialnymi źródłami energii? Odpowiedź jest dosyć prosta – na morzu zwyczajnie mocniej wieje, ale to nie wszystko. Niewielka zmiana prędkości wiatru powoduje znaczny przyrost produkowanej energii. Przykładowo – turbina wystawiona na wiatr o prędkości 24 km/h wytworzy dwa razy więcej prądu niż przy wietrze o prędkości 19,3 km/h.

Ponadto krytycy odnawialnych źródeł energii zarzucają im niestabilność. Farmy morskie mają tę zaletę, że wiatr nad morzem jest znacznie bardziej równomierny niż na lądzie. Najbardziej oczywistymi obszarami, do których energia z wiatru morskiego może trafiać, są terytoria nadbrzeżne. A najczęściej właśnie tam skupia się duża część populacji wielu państw, od Stanów Zjednoczonych, krajów Unii Europejskiej, aż po Chiny czy Japonię.

Polskie ambicje

Polska zamierza dopiero dołączyć do grona krajów czerpiących energię z morza. Na najbardziej zaawansowanym etapie ku temu jest obecnie spółka-córka PGE – PGE Baltica.

W lutym 2020 r. zakończono dwuletni proces pomiarów wiatru na Morzu Bałtyckim przy użyciu pływającego LiDAR-u, czyli laserowego urządzenia pomiarowego badającego prędkości przemieszczających się nad nim mas powietrza. Badania pozwoliły na zebranie wysokiej jakości danych potwierdzających odpowiednie warunki wietrzne do realizacji inwestycji.

Kolejne etapy prac do uzyskania pozwolenia na budowę farm Baltica 3 i Baltica 2 to badanie dna morza oraz prace koncepcyjne w sprawie wyprowadzenia mocy, czyli połączenia z lądem farm na morzu. Plany Polskiej Grupy Energetycznej w tym zakresie można ocenić jako ambitne. PGE Baltica ma bowiem wybudować trzy farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim, dwie do 2030 r., później ostatnią. Ich łączna maksymalna moc ma wynieść ok. 3,5 GW. Przypomnijmy, że obecnie Chiny dysponują mocą 6,8 GW.

W czerwcu Polskie Sieci Elektroenergetyczne wydały warunki przyłączenia dla pierwszej z farm wiatrowych. Już jesienią PGE Baltica zawarło umowy projektowe na studium meteorologiczno‑oceanograficzne. Oznacza to pomiary prędkości wiatru, zasolenia wody, temperatury, warunków zafalowania i prądów morskich. Do Sejmu trafiła już specustawa o offshore, która ma zapewnić prawne podstawy do budowy morskich farm. Przepisy są, rzecz jasna, niezbędne do funkcjonowania branży. Im szybciej specustawa zostanie uchwalona, tym sprawniejszy będzie proces inwestycyjny PGE Baltica.  

PKN Orlen również planuje budowę morskich wiatraków. Płocki koncern powołał także do tego przedsięwzięcia dedykowaną spółkę Baltic Power. Na obszarze 131 km2, oddalonym od linii brzegowej na wysokości Łeby o 23 km, koncern chce wybudować farmę o łącznej mocy 1,2 GW. Wybrano już nawet wykonawcę, którym będzie brytyjski Offshore Design Engineering, firma mająca 20 lat doświadczenia w branży. 

Dla obu państwowych gigantów inwestycja w morską energetykę wiatrową to część strategii klimatycznej. Zarówno Orlen, jak i PGE ogłosiły niedawno cel neutralności klimatycznej na 2050 r. Ta gałąź odnawialnych źródeł ma także mocne wsparcie Unii Europejskiej. Do końca 2023 r. w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności aż 37 proc. z 672,5 mld euro przekazanych zostanie na tzw. transformację ekologiczną. Środki te mogą być przeznaczone na offshore z programów InvestEU czy Horizon Europe.

Powiązane