30 grudnia Komisja Europejska zakomunikowała, że zasadniczo doszło do finalizacji trwających od 2013 r. negocjacji z Chinami w sprawie umowy inwestycyjnej, mającej zapewnić przedsiębiorstwom z UE „równe pole gry”. Jeżeli CAI (EU – China Comprehensive Agreement on Investment) zostanie ratyfikowane, wówczas zastąpi ono 25 bilateralnych umów podpisanych z Chinami przez poszczególne państwa Unii. Choć tekst umowy nie został upubliczniony, wiadomo, że obejmować będzie ona sektor motoryzacyjny, usługi z zakresu bankowości, obrót papierami wartościowymi, działalność ubezpieczeniową oraz w niewielkim stopniu również dział zdrowotny. Częściowo otwarty powinien zostać także sektor telekomunikacyjny w odniesieniu do usług w chmurze. Prócz tego umowa ma zawierać zapisy eliminujące przymusowe transfery technologii.
Postulat transparentności dotyczący subsydiów państwowych został wstępnie zaakceptowany przez Pekin, jednak tylko względem usług, czyli z pominięciem kluczowego sektora przemysłowego. Wrażliwa kwestia pracy przymusowej została rozwiązana klauzulą, w której Chiny zobowiązały się do podjęcia wysiłków w sprawie wdrożenia konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy (International Labour Organization – ILO). Same starania na rzecz ratyfikacji to jednak dość luźne sformułowanie i najprawdopodobniej pozostanie obietnicą bez pokrycia.
Przełom w negocjacjach zbiegł się w czasie z końcem prezydencji Niemiec w Radzie Unii Europejskiej, które jako najważniejszy partner gospodarczy Chin na Starym Kontynencie były najbardziej zainteresowane podpisaniem umowy. Niespodziewana oferta ze strony Pekinu nałożyła się także na niezwykle burzliwy okres transferu władzy między administracją Donalda Trumpa i Joe Bidena. Zbieżność tych trzech wydarzeń świadczy o wykorzystaniu przez władze chińskie okazji do osłabienia współpracy transatlantyckiej na froncie ekonomicznym. W przyszłości może to utrudnić Stanom Zjednoczonym oraz demokratycznym państwom rozwiniętym prowadzenie efektywnej polityki równoważenia Chin. Jest to także krok wstecz, jeżeli chodzi o próbę dokonania resetu w stosunkach między UE i USA.
Wiele wskazuje na to, że strona europejska w sposób taktyczny wykorzystała tymczasowe wzmocnienie swojej pozycji w celu uzyskania kilku dodatkowych koncesji ze strony Pekinu. Wpisuje się to w promowaną w ostatnich latach koncepcję strategicznej autonomii, zakładającej poszerzenie zakresu niezależności w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. Działania głównych stolic europejskich świadczą o tym, że problemy w relacjach transatlantyckich mają systemowy charakter i nie ograniczają się do prezydentury Donalda Trumpa.
Umowa zyska ważność dopiero po akceptacji ze strony Parlamentu Europejskiego, co według oczekiwań Komisji Europejskiej ma nastąpić do końca 2022 r. Wciąż istnieje zatem prawdopodobieństwo, że CAI napotka nieprzewidziane przeszkody i umowa nie wejdzie w życie. Jeszcze w trakcie ostatniej tury negocjacji poważne zastrzeżenia zgłaszali przedstawiciele Polski, Włoch i Hiszpanii. Niemniej poparcie Niemiec i Francji dla idei umowy wskazuje, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny, gdyż wymagałby utworzenia silnej koalicji wymierzonej przeciw dwóm najbardziej wpływowym państwom UE.
Wprawdzie Parlament Europejski w ostatnich miesiącach opublikował rezolucje potępiające działania władz chińskich w Hongkongu i Sinciangu, jednak prawa człowieka w polityce zagranicznej Unii odgrywają rolę drugorzędną. Zwykle sprowadza się ona do warstwy dyskursywnej i pełni funkcję listka figowego, mającego przykryć działanie determinowane koncepcją interesu materialnego. Znacznie bardziej brzemienne w skutkach dla umowy może okazać się odprężenie w relacjach między administracją Joe Bidena i Unią Europejską. Nie należy całkowicie eliminować możliwości, że finalizacja negocjacji mogła mieć charakter pozorny, służący wzmocnieniu pozycji przetargowej w rozmowach Brukseli, Berlina i Paryża z Waszyngtonem.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest jednak konkluzja umowy pod presją Niemiec i Francji, dla których priorytetem pozostają interesy największych korporacji motoryzacyjnych (Volkswagen, Daimler, BMW) oraz przedsiębiorstw z sektora finansowego i ubezpieczeniowego. Kolejnym argumentem przemawiającym za konkluzją porozumienia jest również uzyskanie przez Stany Zjednoczone znaczącego dostępu do sektora usług finansowych w ramach umowy Phase One Deal z 21 stycznia 2020 r. Wynegocjowane przez Waszyngton warunki nie dotyczyły jednak UE, co sprawia, że firmy amerykańskie korzystają z nieporównywalnie lepszej pozycji na rynku chińskim. Jednocześnie władze USA oczekują, że UE będzie konsultować z nimi podpisanie umowy, co spotyka się z zarzutem o hipokryzję.
Łączne przepływy bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) z UE do Chin w ciągu ostatnich 20 lat osiągnęły ponad 140 mld euro. W przypadku chińskich BIZ do UE kwota ta wynosi prawie 120 mld euro. Według danych Eurostatu w 2019 r. UE wyeksportowała towary o wartości ok. 198 mld euro do Chin przy imporcie w wysokości 362 mld euro. Do 2035 r. Chiny mają szansę stać się największą gospodarką świata pod względem nominalnego PKB, a rosnący rynek konsumentów generować będzie nowe szanse i wyzwania ekonomiczne. Bez względu na kierunek rozwoju ekonomicznego i politycznego Chin pozostaną one jednym z kluczowych aktorów w światowym systemie gospodarczym. Rodzi to potrzebę określenia długoterminowych zasad współpracy gospodarczej, które zabezpieczałyby interesy Unii Europejskiej oraz sprzyjały promowaniu wizji porządku opartego o zasady wolności.
Obowiązujące w chwili obecnej (tj. 16.01) dwustronne porozumienia inwestycyjne cechują liczne słabości. M.in. chronią one jedynie inwestycje, ale nie regulują kwestii symetrycznego dostępu do rynków każdej ze stron umowy. CAI w zamyśle ma doprowadzić do szerszego otwarcia wielu sektorów gospodarki chińskiej, co stanowiłoby istotny postęp wobec status quo. Ograniczony zakres istniejących umów sprawia, że pomijają one takie problemy jak: subsydia państwowe, zasady działania spółek skarbu państwa, kwestie środowiskowe czy standardy pracownicze. Obecna sytuacja powoduje, że istnieje realna potrzeba redefinicji zasad współpracy.
Brak pełnej treści umowy uniemożliwia postawienie ostatecznych wniosków, jednak szczątkowe informacje płynące z Brukseli świadczą o ograniczonym zakresie ustępstw ze strony Chin. Negocjacje w sprawie CAI trwały 7 lat, co sprawia, że umowa ta przez długi czas stanowić będzie fundament współpracy gospodarczej. Jeżeli porozumienie okaże się mieć ograniczony zasięg i nie rozwiąże strukturalnych problemów odnoszących się do funkcjonowania subsydiów i przedsiębiorstw państwowych, wówczas asymetria na korzyść Chin będzie mieć charakter długoterminowy. Renegocjacja warunków z coraz silniejszym państwem chińskim może być zadaniem zdecydowanie trudniejszym.
W oficjalnym podsumowaniu negocjacji opublikowanym przez KE znalazło się sformułowanie, że CAI uniezależni warunki dostępu firm z UE do rynku Państwa Środka od polityki wewnętrznej ChRL. Przekonanie, że Komunistyczna Partia Chin, której podległe są struktury państwa i armii, będzie bezwzględnie respektować warunki dostępu do rynku, należy ocenić jako naiwne i krótkowzroczne. Problem sprowadza się do ignorowania prób podporządkowania woli Partii wszystkich przedsiębiorstw, zarówno tych państwowych, jak i prywatnych. We wrześniu władze opublikowały dokument, w którym wzywały do utworzenia „zjednoczonego frontu” sektora prywatnego z Partią oraz gotowość do wdrażania myśli „jądra” Partii i „wielkiego sternika”, jak Xi Jinpinga określają główne organy partyjne.
W 2020 r. władze podjęły również działania na rzecz ograniczenia swobody funkcjonowania największym przedsiębiorstwom cyfrowym określanym w dyskursie publicznym jako big tech. Z kolei w listopadzie organy finansowe zablokowały emisję akcji Ant Group, należącej do koncernu Alibaba, której wartość szacowana była na 32–34 mld dolarów. W mediach pojawiło się wówczas wiele spekulacji, że wstrzymanie emisji wynikało z wypowiedzi Jacka Ma – założyciela korporacji – który krytycznie ustosunkował się do regulacji władz centralnych. Czynnik ten z pewnością odegrał pewną rolę, zasadniczo jednak istotą problemu z punktu widzenia Partii jest zagrożenie dla jej pozycji, spowodowane rosnącym statusem chińskich gigantów technologicznych.
Wreszcie w styczniu 2021 r. weszła w życie także nowelizacja ustawy Państwowe prawo obronne Chińskiej Republiki Ludowej, która zobowiązuje przedsiębiorstwa prywatne i organizacje społeczne do wspierania polityki obronnej państwa, w tym modernizacji Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Jedną z nadrzędnych koncepcji warunkujących cały proces jest „integracja cywilno-wojskowa” (军民融合/軍民融合), mająca pozwolić na osiągnięcie przez Chiny do 2049 r. statusu „sił klasy światowej” (一流军队的特点规律).
W tym kontekście warto przywołać także wprowadzenie Prawa o bezpieczeństwie narodowym w Hongkongu, które doprowadziło do faktycznej likwidacji jego autonomii. Działania te stały w sprzeczności z deklaracją chińsko-brytyjską z 1984 r. oraz z ustawą zasadniczą Hongkongu, która gwarantowała utrzymanie „kapitalistycznego systemu i stylu życia” oraz wysokiego stopnia autonomii do 2047 r.
To zaledwie kilka z listy przykładów wskazujących, że przestrzeganie zapisów umowy dotyczących dostępu rynkowego będzie uzależnione od woli Partii, a niekoniecznie samej treści porozumienia. W przyszłości istnieje realne ryzyko złamania ustaleń w sytuacji ostrego konfliktu interesów Chin i Unii Europejskiej. Spór nie musi mieć charakteru inwestycyjnego, a dotyczyć np. polityki promocji praw człowieka, relacji UE z USA czy budowy infrastruktury 5G.
W ostatnich latach władze chińskie sięgały po formalne i nieformalne środki w celu ukarania państw za działania postrzegane jako szkodliwe dla interesów narodowych Chin. W 2020 r. celem tego typu działań stała się Australia, która domagała się międzynarodowego śledztwa ws. genezy pandemii COVID-19 oraz wzmocniła współpracę w ramach Czterostronnego Dialogu Bezpieczeństwa (Quad/QSD). Nieformalne sankcje zostały także wykorzystane przeciwko Korei Południowej po decyzji o instalacji w 2017 r. amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej THAAD. Z kolei w grudniu 2019 r. ambasador ChRL w Niemczech – Wu Ken – zagroził, że jeżeli dojdzie do wykluczenia koncernu Huawei z procesu budowy 5G, wówczas niemiecki sektor motoryzacyjny dotkną działania odwetowe.
Z perspektywy autora kluczem do egzekwowania praw człowieka są możliwości oddziaływania państw demokratycznych (militarnego, politycznego i ekonomicznego) na pozostałych aktorów stosujących niepożądane praktyki. Od rozpoczęcia tzw. reform otwarcia Zachód nie był w stanie wykazać dostatecznej determinacji, by skłonić komunistyczne władze Chin do realnej demokratyzacji systemu. Nawet masakra protestujących w Pekinie w kwietniu 1989 r. nie zmieniła nastawienia państw Zachodu, ukierunkowanych na optymalizację kosztów produkcji i maksymalizację zysków. Jeżeli nie udało się to wówczas przy wyraźnej przewadze, tym trudniejsze będzie to w obecnych warunkach, gdy Chiny dysponują nieporównywalnie większym potencjałem.
Nawet gdyby Europa zdecydowała się na bardziej ambitną wersję polityki praw człowieka, nie będzie ona skuteczna z uwagi na znikomą efektywność wykorzystywanych instrumentów. Krytyka działań ChRL za obozy pracy przymusowej, represje wobec opozycji demokratycznej w Hongkongu czy wyznań i grup religijnych wywiera ograniczony wpływ na praktyki władz w Pekinie, które do kwestii nieingerencji podchodzą pryncypialnie. Zwiększenie zakresu współzależności gospodarczej bez zmiany systemu politycznego ChRL nie doprowadzi do wyraźnej poprawy przestrzegania podstawowych praw człowieka. Jak dotąd program „zmiany poprzez handel” poniósł spektakularną porażkę, co dowodzi, że konieczne jest przyjęcie innych metod działania. Technologiczne wsparcie procesu transformacji gospodarki ChRL doprowadzi do odwrotnych skutków w postaci wzmocnienia Komunistycznej Partii Chin. Podstawą jej legitymizacji pozostaje awans materialny społeczeństwa chińskiego, dlatego zwiększanie skali i intensywności współpracy będzie konserwowało funkcjonujący system polityczny.
Powiązane
Ulderico de Laurentiis • 31.08.2021.
Ulderico de Laurentiis • 31.08.2021.