Prawica na Zachodzie musi postawić na Zielony Konserwatyzm i odejść od szkodliwych praktyk pokroju denializmu klimatycznego. Inaczej nie tylko przegra rywalizację polityczną z lewicą, ale też trafi na śmietnik historii...
Gdyby nie pandemia koronawirusa, jednym z wiodących tematów tegorocznej ogólnoświatowej debaty publicznej byłby problem zmiany klimatu oraz działań zmierzających do wyhamowania wzrostu średnich globalnych temperatur.
Postępujące ocieplenie planety to wynik działalności człowieka. Świadczy o tym chociażby korelacja wzrostu temperatur ze skokiem zawartości dwutlenku węgla w atmosferze. Jak donosi NASA, obecne stężenie tego gazu wynosi ok. 415 ppm (parts per million), co oznacza wzrost o ok. 100 ppm w ciągu zaledwie 70 lat. CO2 jest ważny dla globalnego klimatu, gdyż gaz ten tworzy swoistą warstwę wokół Ziemi, wpływając na bilans energetyczny planety poprzez zatrzymywanie promieniowania cieplnego. Z kolei za zwiększenie zawartości dwutlenku węgla w atmosferze odpowiada człowiek – można to stwierdzić m.in. za pomocą izotopowej sygnatury węgla.
Ze względu na powyższy proces, średnia temperatura powierzchni Ziemi wzrosła o ok. 1 stopień Celsjusza w ciągu ostatnich 100 lat. Najcieplejszym rokiem w historii pomiarów był rok 2016, a sześć ostatnich lat zajęło sześć miejsc w czołówce tego rankingu.
Globalne ocieplenie – przebiegające w tempie nienotowanym w naturalnej historii świata – powoduje m.in. skok temperatury oceanów, wzrost poziomu mórz, topnienie lodowców oraz gwałtowne zjawiska pogodowe. Wszystkie te czynniki przekładają się na całość okoliczności określanych mianem kryzysu klimatycznego.
Od lat rozmaite państwa oraz organizacje międzynarodowe starają się – z mizernym jak na razie skutkiem – zaradzić zmianie klimatu poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych. Największe ambicje na tym polu ma Unia Europejska, która zadeklarowała osiągniecie neutralności klimatycznej do 2050 r.
Niestety, patrząc na skalę oraz paletę ugrupowań politycznych działających na polu ochrony klimatu łatwo można zauważyć, że duża część europejskiej i amerykańskiej prawicy jest w tej kwestii bierna albo – co gorsza – popada w denializm klimatyczny, który z roku na rok staje się coraz bardziej kuriozalnym sposobem rozmowy o globalnym ociepleniu.
Choć nauka wie o zachodzącej zmianie klimatu od dawna (pierwsze raporty wskazujące na zagrożenia płynące z tego procesu trafiały na biurka decydentów już w latach 60-tych XX w.), to jeszcze dziś wielu polityków prawicy nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że globalne ocieplenie istnieje i będzie przynosiło katastrofalne szkody oraz niebezpieczeństwa. Zarówno w USA, jak i w Europie znaleźć można przykłady negowania samego istnienia zmiany klimatu, zamazywania jej realnego wpływu na społeczność międzynarodową czy oddzielania zachodzących procesów od działalności człowieka. Argumenty używane w tego typu dyskusjach zostały już dawno obalone przez naukę, co nie przeszkadza jednak szeregowi polityków prawicy powtarzać wciąż te same błędne twierdzenia o wulkanach emitujących więcej dwutlenku węgla niż ludzkość, decydującym wpływie Słońca lub chmur na klimat czy spisku rządu światowego i producentów paneli fotowoltaicznych.
Przyjęcie takich narracji nie tylko postawiło dużą część prawicy w sprzeczności z nauką, ale też umożliwiło zagospodarowanie pola klimatycznego i środowiskowego lewicy. Kwestie walki z globalnym ociepleniem czy ochrony środowiska jawią się dziś bowiem jako wyłączna domena lewicy – tymczasem to właśnie prawica, poprzez tradycje konserwatywne, dysponuje naturalnym wręcz arsenałem do walki ze szkodliwymi zmianami naturalnego otoczenia człowieka. Z kolei chrześcijańska prawica ma wręcz obowiązek dbałości o przyrodę, wystarczy sięgnąć do jej ideologicznych podstaw, czyli m.in. do Biblii – powinność ta wynika chociażby z Księgi Rodzaju, w której znaleźć można fragment brzmiący: „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał”. Użyte tu czasowniki „uprawiać” i „doglądać” jasno wskazują, że powinnością chrześcijan jest nie tylko czerpanie owoców z dzieła Stworzenia, ale także troska o jego stan.
O współczesnych możliwościach formowania tzw. Zielonego Konserwatyzmu pisał też znany brytyjski filozof sir Roger Scruton w swej książce „Zielona filozofia”. Jako przejaw realizacji założeń tego światopoglądu można uznać fakt, że pierwszy w historii system handlu emisjami powstał w reaganowskiej Ameryce, z inicjatywy konserwatystów.
Warto zaznaczyć, że nie cała prawica poszła drogą denializmu. Zupełnie inną linię przyjęli np. niemieccy chadecy. To właśnie to ugrupowanie wydało Angelę Merkel określaną mianem Klimakanzlerin, czyli Kanclerz klimatu. Niemiecka chrześcijańska demokracja odegrała kluczową rolę w kształtowaniu polityki klimatycznej RFN, którą określa się mianem Energiewende. Co ciekawe, ta kompleksowa strategia transformacji gospodarczej w kierunku redukowania produkcji gazów cieplarnianych służy przede wszystkim nie ochronie środowiska, ale… interesom Niemiec. Widać to m.in. przez pryzmat wojny, którą Berlin prowadzi z czystą, bo bezemisyjną energetyką jądrową oraz polityczną obroną projektu Nord Stream 2, służącego przecież do przesyłu gazu ziemnego, który jest paliwem kopalnym.
Polska prawica mogłaby dokonać rzeczy jeszcze większych – porzucić na dobre kontrfaktyczną narrację denializmu klimatycznego i zacząć forsować na forum europejskim pomysły, koncepcje i projekty, które z jednej strony byłyby skutecznymi mechanizmami ochrony klimatu, a z drugiej: służyłyby jako wzmocnienie polityczne oraz ideologiczne tegoż ugrupowania. Okolicznością sprzyjającą obraniu takiej drogi jest ogromne wyzwanie przetransformowania polskiej gospodarki w kierunku niskoemisyjności.
Powiązane
Ulderico de Laurentiis • 31.08.2021.
Ulderico de Laurentiis • 31.08.2021.