W czasie działań wojennych w Górskim Karabachu pojawiły się doniesienia o udziale w nich bojowników obcych narodowości. Chodziło o doświadczonych syryjskich najemników, których – jak sugerowano – próbowano się pozbyć z terenu Syrii. Syryjczycy mieli pracować dla prywatnych tureckich firm ochroniarskich świadczących usługi w rejonach konfliktów (private military corporations). Wysłani do Górskiego Karabachu, według relacji, nosili niebieskie mundury będące standardowym wyposażeniem straży granicznej w Azerbejdżanie. Armenia oskarżyła Turcję o wysłanie najemników z północnej Syrii w celu wsparcia Azerbejdżanu. O ich działaniu w Górskim Karabachu byli przekonani także przedstawiciele Francji i Rosji. Część ekspertów kwestionowała jednak scenariusz, w którym dobrze wyszkolone i uzbrojone azerskie siły wojskowe potrzebowały pomocy syryjskich najemników.
Kilku mężczyzn, rzekomo z ostatniej opozycyjnej twierdzy w Syrii (w prowincji Idlib), jak informował „Guardian”, stwierdziło, że dowódcy wojskowi i pośrednicy zaoferowali im pracę przy pilnowaniu posterunków obserwacyjnych oraz obiektów naftowo-gazowych w Azerbejdżanie na trzymiesięcznych lub sześciomiesięcznych kontraktach o wartości ok. 700–1000 funtów GBP (miesięcznie). To były dla nich stosunkowo duże sumy pieniędzy, które – jak relacjonowali – były szansą, by uciec i wyrwać się z pogrążonej w nędzy Syrii. 23-latek Mustafa Khalid (nazwisko zmienione), potwierdził, że 18 września 2020 r. zapisał się do wspieranego przez Turcję kontyngentu 1000 Syryjczyków i podróżował jako jego członek. Z relacji najemnika wynika, że polecieli do Stambułu, a następnie do Azerbejdżanu, z wykorzystaniem wojskowych samolotów transportowych Turcji. Jego doniesienia potwierdzają dane ze strony internetowej Flight Radar, śledzącej ruchy samolotów, a także geolokalizowane zdjęcia i współrzędne przesłane do „Guardiana”.
M. Khalid odciął się zdecydowanie od politycznych motywów swojej misji najemnika. Twierdził, że na początku wahał się, ponieważ nie miał pojęcia o kraju i nie znał języka. Wiedział, że między Armenią i Azerbejdżanem dochodzi do potyczek, ale nie miał świadomości, że idzie na wojnę. Myślał, że ta praca nie będzie polegała na udziale w regularnym konflikcie zbrojnym. Utrzymywał, że jego motywacją było zarabiać pieniądze i wieść lepsze życie w Syrii.
Jak donosiły media, Omar Abdo, kuzyn zabitego bojownika Muhammeda Shaalana z miasta al Atarib, stwierdził, że mężczyźni z jednostki syryjskich najemników skontaktowali się z rodziną, aby zawiadomić ją o śmierci Shaalana. Mężczyzna miał ich poinformować, że wyjeżdża do Azerbejdżanu. Rodziny pozostałych zidentyfikowanych bojowników również relacjonowały, że dowódcy zadzwonili do nich z wiadomością o śmierci krewnych. Takich doniesień było wiele w prasie i mass mediach w ostatnich tygodniach.
Reakcje podmiotów międzynarodowych na wybuch działań wojennych w Górskim Karabachu okazały się, naturalnie, bardzo zróżnicowane. Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska, a nawet Rosja i Iran wezwały do zawieszenia broni. Turcja z kolei wyraziła jednoznaczne poparcie dla Azerbejdżanu. Od wznowienia działań wojennych retoryka ta różniła się od tej reprezentowanej przez resztę społeczności międzynarodowej. Ankara poinformowała 29 września br. o gotowości wsparcia Azerbejdżanu „zarówno przy stole negocjacyjnym, jak i na polu walki”.
USA, Rosja i Francja wydały wspólne oświadczenie w sprawie konfliktu, w którym wezwano do zawieszenia broni i negocjacji między obiema stronami. Te trzy kraje współprzewodniczą Grupie Mińskiej, organizacji utworzonej w 1992 r. w celu promowania pokojowego rozwiązania sporu o Górski Karabach.
Poszczególne państwa prezentowały jednak indywidualne stanowisko w swoich komunikatach. W dniu 27 września 2020 r. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zapewnił, że jego administracja bardzo mocno przygląda się konfliktowi i analizuje, czy jest możliwe jego powstrzymanie. Prezydent zapowiedział, że USA będą do tego dążyć. Joe Biden zażądał natomiast, aby Turcja trzymała się z dala od sporu w Górskim Karabachu. Ponadto kilku kongresmanów USA ostro krytykowało stronę azerbejdżańską (w USA Ormianie są bardziej wpływowi niż mniejszość azerska). Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji wydało z kolei oświadczenie, zgodnie z którym bojownicy „nielegalnych ugrupowań zbrojnych” z Syrii i Libii są wysyłani do strefy konfliktu w Górskim Karabachu, aby bezpośrednio wziąć udział w walkach.
Prezydent Francji Emmanuel Macron krytykował poparcie strony tureckiej dla Azerów i stwierdził, że wojownicza retoryka Ankary napędza konflikt. Dodał, że istnieją dowody na wyjazdy bojowników z Syrii do Azerbejdżanu przez Turcję. 18 października w Paryżu demonstrowali tamtejsi Ormianie. W ślad za Francją Międzynarodowa Organizacja Frankofonii wyraziła „pełne poparcie dla Armenii”. Z kolei władze w Teheranie ostrzegły walczące siły Azerbejdżanu i Armenii przed wtargnięciem na terytorium Iranu. Sprawa podzieliła też obie społeczności cypryjskie.
Reakcje organizacji międzynarodowych również cechowało zróżnicowanie. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaapelował do obu stron o zawieszenie broni. Podkreślił, że Sojusz Północnoatlantycki od ponad 25 lat traktuje oba walczące kraje jako ważnych partnerów. Unia Europejska także zareagowała na kryzys. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel wezwał do natychmiastowego powrotu do negocjacji bez warunków wstępnych. W dniu 30 września br. Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała z kolei Armenię i Azerbejdżan do natychmiastowego wstrzymania ognia i podjęcia negocjacji. Podobny apel wydała Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Natomiast Sekretarz generalny Organizacji Państw Amerykańskich Luis Almagro wezwał Azerbejdżan do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych, zwłaszcza skierowanych przeciwko ludności cywilnej.
Wydarzenia na Kaukazie Południowym mogą okazać się istotne w kontekście szerszej perspektywy międzynarodowej, zwłaszcza europejskiej. Zwracała uwagę zachowawcza postawa wielu państw wobec konfliktu (nieopowiadanie się za którąkolwiek ze stron), co jednak wynikało z delikatności tej sprawy i możliwości jej rzutowania na relacje dwustronne. Wyróżniała się na tym tle retoryka Ankary i jej jednoznaczne poparcie dla Azerbejdżanu.
Azerbejdżan bardzo wzmocnił się gospodarczo i rozbudował swoje siły zbrojne dzięki ropie naftowej i gazowi ziemnemu z Morza Kaspijskiego. Niewątpliwie pomogło to w prowadzeniu ostatniej ofensywy przeciwko Armenii w obronie terytorium Górskiego Karabachu, które Baku uważa za swoje. Jak ocenia część analityków, istnieje możliwość, że Rosja i Turcja poprzez aktywność w regionie uskuteczniły de facto podział stref wpływów, podobnie jak to miało miejsce w Syrii. Chodziłoby o wyeliminowanie kontroli oraz potencjalnych działań krajów trzecich na tym obszarze. Znamienne jest, że zdecydowano, iż rosyjskie siły pokojowe zostaną rozmieszczone wzdłuż linii rozdzielającej strony w Górskim Karabachu. Konflikt ten pokazał także nowy wymiar wojny technologicznej, co objawiło się m.in. użyciem samolotów bezzałogowych (UAV) do rozpoznania w terenie górzystym oraz punktowego rażenia celów.
W interesie małych i średnich krajów europejskich jest, aby do konfliktów takich jak ten w Górskim Karabachu podchodzić – w miarę możliwości – jak najbardziej obiektywnie i na chłodno. Nie należy to do rzeczy łatwych, ale tego wymaga racja stanu tych państw. Kluczowe jest w tym kontekście uznanie nienaruszalności granic, które nie powinny być zmieniane drogą zbrojnej agresji. To bowiem mogłoby otworzyć puszkę Pandory w Europie, w której świeża jest pamięć o wojennych zawieruchach i związanych z tym kontrowersjach odnośnie do kwestii granicznych, utrzymujących się w świadomości społecznej. Dlatego warto wyciągać swoje wnioski i nie poddawać się łatwym wyborom. A te jakże często same cisną się do głowy, kiedy ogląda się pełne emocji medialne doniesienia z frontu. Każda wojna czy konflikt zbrojny wiąże się z ryzykiem, a często niestety także z faktycznymi zbrodniami wojennymi popełnianymi zwykle – co warte podkreślenia – przez obie strony barykady. To zatem ważne wyzwanie dla Europejczyków: jak nie być biernym, a jednocześnie nie nakręcać destrukcyjnej spirali bazującej na historycznych animozjach.
Powiązane
Kontekst chiński
Jaka będzie przyszłość Inicjatywy Zarządzania Zasobami Energetycznymi (ERGI) pod rządami Bidena?29.01.2021.
Kontekst chiński
Jaka będzie przyszłość Inicjatywy Zarządzania Zasobami Energetycznymi (ERGI) pod rządami Bidena?29.01.2021.